piątek, 17 czerwca 2011

Na czereśni (Kwiczoł) / On the Wild Cherry Tree (Fieldfare)



W pierwszej chwili sądziłem, że to paszkot, ale szary kolor na głowie i końcówkach skrzydeł, mniej cętek na brzuchu i wyraźnie żółty dziób wskazywałyby na kwiczoła (Turdus pilaris), "niewielkiego ptaka wędrownego z rodziny drozdowatych", o którym Wikipedia podaje następującą ciekawostkę:

Dawniej polowano na kwiczoły w celach konsumpcyjnych. Zjadane przez te ptaki jagody jałowca i jarzębiny nadawały mięsu charakterystyczny aromat, dzięki czemu były wysoko cenione przez dawnych myśliwych. W XIX wieku na samym Śląsku odławiano każdej jesieni i zimy ok. 100 tys. kwiczołów 
[za: Tomiałojć L., Stawarczyk T., 2003, Awifauna Polski. Rozmieszczenie, liczebność i zmiany, PTPP "pro Natura", Wrocław, s. 614].

Andrzej Kruszewicz z kolei pisze w "Ptakach Polski" (t. 2, Multico, Warszawa 2006, s. 56), że "naukowa nazwa rodzaju jest łacińską nazwą drozda. Dawniej nie rozróżniano ich gatunków, a wszystkie traktowano w krajach śródziemnomorskich jako źródło sezonowego pokarmu. Słowo pilaris także pochodzi z łaciny i oznacza coś drobnego,  porównywalnego z włosem, ale także pierzastą kulę, piłkę".

Oraz:

"Liczebność kwiczołów jest ogromna. W Niemczech, gdzie zaczęły gniazdować przed około 100 lat, szacuje się, że teraz odbywa tam lęgi około miliona par. W Szwecji i Norwegii gniazduje mniej więcej po półtora miliona par, a w Finlandii ponad pół miliona. W Holandii natomiast jest to zaledwie kilkaset par, a w Belgii około 10 tysięcy. W Polsce obserwuje się wyraźny wzrost liczebności kwiczołów, ale brakuje danych, by oszacować ich liczebność (...). Szacuje się, że liczebność tego gatunku w Europie wynosi 20 milionów par lęgowych" [ibid., s. 58].

Dwadzieścia milionów par to 40 milionów osobników!

I wreszcie:

"Duża kolonia lęgowa kwiczołów, licząca kilkadziesiąt par, stanowi nie lada potęgę. Za dnia nie zbliży się do niej żaden skrzydlaty ani włochaty drapieżnik, a i nocą nie jest mu dużo łatwiej. Wielokrotnie widywałem psy umykające z kolonii kwiczołów z podwiniętym ogonem, w dzieciństwie nieraz sam z pośpiechem opuszczałem ich kolonie, a w jednej z niemieckich książek widziałem zdjęcie młodego myszołowa, który został przez broniące kolonii kwiczoły tak zbombardowany odchodami, że nie był w stanie uciekać i został znaleziony z kompletnie posklejanymi piórami (...)"... [ibid.]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz